Odzież jako powierzchnia reklamowa.

Nie znam kobiety, która nie marzy o chociażby zwykłej bawełnianej koszulce z napisem „chanel”, „armani” czy „versace”. Oczywiście marek luksusowych jest znacznie więcej, więc można w nich wybierać kierując się własną sympatią lub antypatią i wybrać to, na co ma się ochotę. Nie zmienia to jednak faktu, że lubimy nosić rzeczy markowe w taki sposób, aby wiedziało o tym szersze grono odbiorców. Tym samym stanowimy dla firm niezłą powierzchnię reklamową i (o zgrozo!) jeszcze wcale niemało za to płacimy (my im, a nie oni nam!). Takie koszulki, bluzy itp. to bowiem nic innego, jak wyrafinowana odzież reklamowa, którą nosimy żeby podkreślić nasz status. Wystarczy, że jakaś znana i lubiana osoba założy taki element garderoby, by całe rzesze fanów pognały do sklepów i wykupiły dostępne zapasy. Jest to świetnie widoczne w przypadku strojów księżnej – Kate Middleton, które zawsze rozchodzą się jak „ciepłe bułeczki”. Dlatego firmy odzieżowe chętnie wysyłają gwiazdom swoje ubrania z nadzieją, że być może się zdecydują gdzieś w nich zaprezentować. Tak to działa w wielkim świecie. W tym mniejszym, codziennie całe mnóstwo ludzi również pokazuje się w różnej odzieży reklamowej – tej bardziej i mniej wyrafinowanej. Nikogo nie dziwią już koszulki nie tylko z nazwami firm odzieżowych, ale i z nazwami firm każdej innej branży działającej na rynku. Kiedyś budziły lekki uśmiech na twarzy przechodniów, dzisiaj mówią o naszych preferencjach i upodobaniach lub przynależności do jakiejś grupy. Jeśli zobaczysz przechodnia w koszulce firmowej na przykład jakiejś partii politycznej, to wiesz już o nim coś, nawet bez konieczności rozmowy. Także może i szata nie zdobi człowieka (jak to się zwykło mawiać), ale może mówić o nim całkiem sporo i to w sposób bardzo bezpośredni.